23 kwietnia 2012

Rozwód - dlaczego?

Ostatnio dosyć często odbywam rozmowy o stanie cywilnym, małżeństwach itp. Na pewno głównie dlatego, że sama lada moment wejdę w związek małżeński. Zaczęłam zastanawiać się dlaczego ludzie tak krytycznie patrzą na małżeństwo. Jeśli są w małżeństwach nieszczęśliwi to tylko z własnej głupoty.


Po pierwsze uważam, że małżeństwo jest jak samochód nie kupuj póki nie przetestujesz. Ślub zgodny z religijnością jest w dzisiejszych czasach bardzo ryzykownym interesem. Ciekawa jestem jak duży odsetek małżeństw rozpada się tylko dlatego, że przed ślubem nie mieszkali razem, nie znali swoich przyzwyczajeń i zachowań w zaciszu domowym. Nie wierzę w kobiety które chcą zatrzymać dziewictwo do ślubu. W moim otoczeniu wiem, że takie kobiety po ślubie wcale nie są szczęśliwe, bo okazuje się np. że jej mąż lubi BDSM (trochę odstrzelony przykład).

Po drugie, dlaczego małżeństwa z dwudziestoletnim stażem rozwodzą się częściej niż te po roku? Z lenistwa lub głupoty. Z lenistwa to takie małżeństwa, do których wpadła modna ostatnio  w wytłumaczeniu 'rutyna', a z głupoty to takie które są skrajnie patologiczne i małżonkowie po roku czy dwóch latach małżeństwa są jeszcze na etapie strachu przed odejściem.

Po trzecie, dlaczego małżeństwa (najczęściej mężowie) po ślubie wszystkim wkoło odradzają ślubu? Z przekory? Z faktycznego nieszczęścia? Nie wiem, bo nie potrafię zrozumieć umysłu faceta. Czy sam fakt, że oświadczają się nie jest oznaką tego, że też chcą tego ślubu? Nie mówię tutaj o żadnych skrajnych  przypadkach, tylko standardowym nieprzymuszonym małżeństwie.

Ja wierzę w instytucję małżeństwa i rodziny. Cholernie rajcuję się samym faktem założenia rodziny, ale tak naprawdę posiadanie papieru niewiele zmienia. Mieszkamy razem, żyjemy razem, mamy wspólny rachunek i pranie. Prowadzimy życie takie samo jak niejedno małżeństwo, więc dlaczego kilka lub kilkanaście lat po ślubie miałoby się to zmienić, jeśli będziemy oboje starali się i dbali o naszą więź?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz